Witajcie,jesień,brzydko mówiąc-"pełną gębą",jak w kalendarzu, tak i za oknem,zimno,wieje i słonka jak na lekarstwo... Pochowałam więc dziś żółte podusie ,kocyki,świece,bo jakoś nastrój wyjątkowo nie w odcieniu żółtym... a że,jak zazwyczaj,po drodze,przygarnęłam szewronową czerwoną podusię za rozsądne pieniądze,wyjęłam jej inne do towarzystwa,tak na chwilę bo niebawem wymienię je pewnie na "zwierzyniec" oczywiście od Lucy, a i kanapie dostanie się nowy pokrowiec,ale nie popycham czasu,bo to już tak bardziej pod święta.
Tymczasem jest tak
Luźniej mi się w pokoju zrobiło a to za sprawą odgruzowania się lekkiego z nadmiaru mebli. Wiadomo, człowiek zbieractwo ma jakoby wpisane w naturę ale ja postanowiłam się przeciwstawić i wywaliłam (niedosłownie) zbędne kieliszki,salaterki i inne krupy, w myśl zasady- trzy lata nie noszone(używane), znaczy- niepotrzebne.
I tak pożegnałam się z komodą..
ale nie żałuję,kącik jadalniany,czyli stół i krzesła ma teraz więcej luzu,no i sofka jakoś swobodniej "oddycha" :)
A mój dzielny M zrobił mi z drewna małą komódkę,do której wmontował same szuflady ze starej,dużej komody (podkreślając,że NIGDY więcej nie będzie montował szuflad!).Pomalowałam drewno na biało i mam w kąciku taką jaką chciałam :)
I tak z TEGO
Zostało tylko TO
I tak po małej roszadzie w kąciku pod oknem stoi nowa -stara komódka a z drugiej strony sofy,stoliczek spod okna.
Nie wiem tylko czy fronciki szuflad nie są ciut za "ciężkie", czy nie przemalować ich na biało???
Ale ja nie bardzo lubię malowane meble z płyty,bo drewniane to i owszem nie raz poszły "pod pędzel". Jak myślicie?
No i wrzosik, hortensje tu i ówdzie,eustoma w doniczce przypomina jeszcze o lecie i pozostaje częściej zapalać świece w kominku i otulać się ciepłym kocykiem...
Tymczasem jest tak
Luźniej mi się w pokoju zrobiło a to za sprawą odgruzowania się lekkiego z nadmiaru mebli. Wiadomo, człowiek zbieractwo ma jakoby wpisane w naturę ale ja postanowiłam się przeciwstawić i wywaliłam (niedosłownie) zbędne kieliszki,salaterki i inne krupy, w myśl zasady- trzy lata nie noszone(używane), znaczy- niepotrzebne.
I tak pożegnałam się z komodą..
ale nie żałuję,kącik jadalniany,czyli stół i krzesła ma teraz więcej luzu,no i sofka jakoś swobodniej "oddycha" :)
A mój dzielny M zrobił mi z drewna małą komódkę,do której wmontował same szuflady ze starej,dużej komody (podkreślając,że NIGDY więcej nie będzie montował szuflad!).Pomalowałam drewno na biało i mam w kąciku taką jaką chciałam :)
I tak z TEGO
Zostało tylko TO
I tak po małej roszadzie w kąciku pod oknem stoi nowa -stara komódka a z drugiej strony sofy,stoliczek spod okna.
Nie wiem tylko czy fronciki szuflad nie są ciut za "ciężkie", czy nie przemalować ich na biało???
Ale ja nie bardzo lubię malowane meble z płyty,bo drewniane to i owszem nie raz poszły "pod pędzel". Jak myślicie?
No i wrzosik, hortensje tu i ówdzie,eustoma w doniczce przypomina jeszcze o lecie i pozostaje częściej zapalać świece w kominku i otulać się ciepłym kocykiem...